Jan Karol Samuel Hildebrand

Jan Karol Samuel Hildebrand

Panaceum nr 3 / 2009

 

W dziejach polskiej medycyny była to postać niepospolita. Ceniono go nie tylko za olbrzymią wiedzę, ale i społecznikowską pasję. Zapewne dlatego piotrkowianie nazywają go Judymem, a wdzięczni Żydzi, choć był ewangelikiem, wznieśli mu w centrum trybunalskiego grodu oryginalny nagrobek, który przetrwał do naszych czasów (na zdjęciu). Jakby mało było tych „niepospolitości”, ów kamienny obelisk ustawiono na… cmentarzu katolickim przy kościele bernardyńskim.

Kim był ów niepospolity lekarz, czym zasłużył się społeczeństwu Piotrkowa? Na kamiennym nagrobku można odczytać napis: „Jan Karol Samuel Hildebrand doktor medycyny fizyk powiatu piotrkowskiego. Urodził się dnia 22 czerwca roku 1761, żyć przestał dnia 23 marca 1820”. Zamiast tradycyjnego krzyża wyryto trzy orły z opuszczonymi głowami, trzymającymi w dziobach i szponach żałobne szarfy, z jednej strony znajduje się wyrzeźbiony kogut, a cokół wokół oplata wąż.

Tadeusz Szewera uważa te ozdoby za symbole lekarskiego fachu a nie ornamentykę żydowską. „Od czasów starożytnych wąż i kogut są tradycyjnymi symbolami sztuki lekarskiej i farmakologicznej” – pisze w barwnym reportażu o piotrkowskim medyku. Orły zaś potwierdzają, że Hildebrand mimo niemieckiego pochodzenia był gorącym polskim patriotą.

Urodził się podobno w Wartenbergu w 1761 r. Jego ojciec Jan miał duże zasługi na polu organizacji nowoczesnej służby medycznej w Saksonii i stamtąd ściągnięty został do Polski przez króla Stanisława Augusta, by swoim doświadczeniem podzielił się przy „urządzaniu podobnej służby lekarskiej w armii polskiej”. Jego syn Jan Karol Samuel – już po studiach uniwersyteckich w Berlinie – zostaje konsyliarzem nadwornym królewskim (1785), a pięć lat później osiada w Piotrkowie, gdzie pełni obowiązki lekarza powiatowego.

Dlaczego „szlachetnie urodzony medyk” rezygnuje z salonów i osiada na prowincji, wśród biedoty? Prawdopodobnie powód jest prozaiczny: dochodzi do wniosku, że właśnie tu jest jego miejsce. Zanim Hildebrand poświęci się bezgranicznie zawodowi lekarskiemu, przez rok (1791) przyrządza pigułki we własnej aptece znajdującej się w Rynku, u zbiegu ul. Sieradzkiej i Rwańskiej (ponad 100 lat później prowadzi ją znakomity farmaceuta i historyk Michał Rawita Wilanowski).

Piotrków w tym czasie przedstawia żałosny widok, miasto jest zaniedbane, podupada. Jak pisze ks. kanonik Franciszek Salezy Jezierski, „rzemiosła żadnego prócz kilku kowalów lada jakich i krawców (…), kilkanaście familii mieszczan przestają na dochodach z najęcia domów i z zarobku na butelce”. Fatalny stan sanitarny potęguje ciemnota, zabobony i niski poziom ówczesnej medycyny.

Hildebrand nie ma więc łatwego życia. Żali się władzom, że lekarze nie chcą podporządkować się przepisom i „nawet w instrumenty felczerskie według mego zalecenia nie opatrują się”. Miejscowi „chirurdzy” widzą w nim niebezpiecznego przeciwnika i torpedują wszystkie jego starania. Kłopoty ambitnego konsyliarza pogarsza dodatkowo brak pieniędzy, bo władze nie spieszą się w wypłacaniem mu należnej gratyfikacji.

Gdy 12 kwietnia 1793 r. wkraczają do Piotrkowa pruskie wojska, Hildebrand mianowany zostaje „kreizfizykiem”. Leczy wszystkich potrzebujących, wspiera ludzi starych i niedołężnych. Jego ofiarność zyskuje nowy wymiar w 1813 r., gdy wybucha epidemia „gorączki nerwowej”.

Warszawska Rada Ogólna Lekarska, składająca się wybitnych osobowości i wysokiej klasy medyków, publikuje w prasie bałamutne zalecenia związane z występowaniem morowego powietrza i sposobów leczenia się: „podczas panowania tej choroby, trzeba się pilnie strzec wszystkiego, co ciało osłabić może, nie zbytkować zatem w jedzeniu, trunkach itd., nie przepędzać nocy bezsennych na rozrywkach i oddalać (…) wszystkie smutne myśli, starając się o wesoły humor”.

Doktor z Piotrkowa protestuje, oskarża Radę, że troszczy się jedynie o pacjentów z pałaców i dworów. Sam proponuje leki dla biedoty i sposoby odżywiania się w tych trudnych czasach, zaleca higienę, picie czystej wody. Ale jego „rozprawa dla prostego ludu” budzi wściekłość ówczesnych medycznych autorytetów i wywołuje atak na prowincjonalnego medyka.

Hildebrand nie przejmuje się ośmieszaniem jego osoby i robi swoje. Jest na każde zawołanie ludzi chorych, szczególnie biedoty żydowskiej. Zjednuje mu to wielką sympatię piotrkowian. Gdy umiera w 1820 roku, jego trumnę na miejsce wiecznego spoczynku odprowadzają tłumy wdzięcznych mieszkańców trybunalskiego grodu.

Doktor przez wiele lat mieszkał na Krakowskim Przedmieściu, w pobliżu najstarszej piotrkowskiej świątyni. Nie dorobił się wielkiego majątku. Miał dwie żony: Henriettę Ludwikę z Pflugenów (z tego małżeństwa urodziła się Karolina i Ernestyna) i Teklę ze Sztelerów (urodziła mu trzech synów: Stanisława Karola Piotra, Karola Faustyna Juliana i Ernesta Karola Samuela).

Jak przystało na patriotów, wszyscy synowie doktora zostali żołnierzami. Najstarszy z nich – Stanisław Karol Piotr (urodzony 5 maja 1798 r. w Piotrkowie) poszedł w ślady ojca i był lekarzem batalionowym w 3 pułku strzelców konnych Wojska Polskiego i brał udział w powstaniu listopadowym.

 

Ryszard Poradowski