47/55

42

 42.jpg

NR 42. SIEDLĘCIN nad Bobrem 1948r i gdzieś obóz w 1949.
Wyjazdy na obozy zawsze były około tygodnia po zakończeniu roku szkolnego. Pamiętam tu dokładnie, że pojawiały się gdzieniegdzie pierwsze kopki zboża na polach koło Piotrkowa. Zbiórka do Siedlęcina koło Jeleniej Góry odbyła się przed stacją gdzie każdemu wręczano okrągły bochen chleba lub dwa. Resztę trzeba był o samemu przygotować według własnych potrzeb. Potem przeszliśmy do wagonów "bydlęcych" gdzieś na uboczu stacji podstawionych. Wyposażenie obozu jechało razem z nami. O której porze dnia wyjechaliśmy, to tego nie pamiętam. Wiem, że noc spędziliśmy w wagonie śpiąc na słomie rozciągniętej na podłodze. Nie było dużego ścisku. Po prawej stronie jazdy były wrota do połowy odsunięte w dzień i zablokowane specyficznym hakiem. Słoma trochę była odgarnięta od drzwi i na podłodze zaznaczona linia którą mógł tylko przekraczać komendant wagonu. Były też 4 wąskie okienka. Był rozkaz to trzeba było słuchać. Nie wyobrażam sobie tego scenariusza w dzisiejszych czasach. Byłby to dom wariatów otoczony wszystkimi służbami i dbającymi rodzicielami. Po przyjeździe pierwsze dni były bardzo pracochłonne. Rozbić trzeba było namioty sypialne, magazyny, szpitalik. Wykopać dwie latryny. Ustawienie dwóch kuchni polowych i kotła z paleniskiem. Najważniejszym namiotem była komendantura. Były z nami tez dwie urzędowe kucharki które miały swoją bazę wynajętą w jakimś najbliższym domu z "salami". Ja byłem przez pierwszych parę dni i nocy przydzielony do nich jako konus. Potem byłem uczestnikiem biwakowania namiotowego. W czasie alarmów nocnych, wymarszów forsownych rozkazem stałym dołączałem się do służby wartowniczej gdzie mnie ganiano na zasadzie przynieś, zanieś a ja rosłem z zadowolenia. W pewnej odległości od nas płynął Bóbr. Taka sobie rzeczka. Po pewnych opadach była to rzeka wezbrana, rwąca i powodowała rozlewiska. Był zakaz zbliżanie się do niej. Była dla mnie przerażająca. To nie piotrkowska Strawa. Kiedyś o coś podpadłem i zostałem ukarany myciem kotła wolnostojącego nad paleniskiem (ponoć to było w tradycji dla początkujących obozowiczów). Zabrałem się do czyszczenia kotła, a że był za duży a ja za mały to wlazłem do kotła usiadłem i czyściłem. W trakcie przełożeni zauważyli że nie widać mnie koło kotła. Podeszli i usłyszałem jak jeden do drugiego mówił, że trzeba było go zostawić bo za mały itd. W trakcie odpowiedziałem w stylu „a kto by wam kocioł czyścił”. Skończyło się na wesoło. Ktoś inny dokończył. Nieraz gdy zupa była za cienka to mawiano że trzeba było konusa wrzucić do zupy. W hufcu przez parę lat jeszcze fama istniała. Z powrotu do domu nic a nic nie pamiętam nawet jakim transportem wracaliśmy. Podobnie jak w szkole "Kazimierza" czy w ogóle był język polski i to przez parę lat. Dziwna ta pamięć.


.................................................
Obóz w 1949r był moim ostatnim obozem harcerskim w Piotrkowie . Następowała zmiana ideologiczna i faktycznie od 1.06.1950r ZHP dawniejsze przestało istnieć. Powstało nowe ale to nie dla mnie. Wolałem jeździć na kolonie. Nie pamiętam prawie nic jak jechaliśmy do jakiej szczątkowej wsi na północy Polski. Wiem, że w okolicy był jakieś PGR. W okolicy opuszczonego budynku był rozbity obóz. Były kłopoty z jedzeniem. Żadnych atrakcji. Było boisko do siatkówki i starsi grali na okrągło. Młodsi przesiadywaliśmy na ogromniastej piaszczystej skarpie. Skakaliśmy, bawiliśmy się jak dzieci. Badaliśmy jakieś norki ziemnych "os". Jedzenie było słabe. Przyjeżdżały i odjeżdżały jakieś osoby. Może po 10 dniach był większy najazd i zmiana całej komendantury. Jedzenie było jeszcze gorsze. Zapędzali nas do pracy w PGR. My odmawialiśmy. Efekt taki, że wcześniej wróciliśmy do domu. Nie wiem jak. W przyszłości wróciłem do odmienionego i słynnego harcerstwa świętokrzyskiego już jako działacz. M.in. z małą grupką uczestników jeździłem rozbijać obozy nad morzem.

! A może ktoś z twardzieli pamięta podstawowe melodie ZHP:
Płonie ognisko w lesie...
Jak dobrze nam zdobywać góry ..
Czuj czuj czuwaj ...
Stokrotka polna ...
Pod żaglami Zawiszy ...
Przyjdzie rozstań czas...
Pieśń pożegnalna...
!!!! Modlitwa harcerska ...!!!!!!

i masa innych zależna też od regionu Polski. Z wymienionych pierwsze zwrotki i refren pamiętam Dziwna ta pamięć.
Miałem zdjęcie gdy kolumna harcerska szła ul. Piastowską w kierunku ul.3-Maja. Na czele szedł komendant Jerzy Budzyński i ja najmłodszy konusowaty harcerzyk. Gdzieś się zawieruszyło. Liczę że może ktoś może je mieć.


Wykorzystane zdjęcie: Wyjazd na obóz w wagonach towarowych, Dziwna-Las, 1949 r. Fotograf: Benedykt Sandomierski

Plik42.jpg
Wymiary800*450
Tagi
Albumy
Odwiedzin5636
Średnia ocena3.50 (oceniane 4 razy)
Oceń to zdjęcie